Prawdopodobnie myślisz, że to jakiś oksymoron, celowe zestawienie wyrazów o przeciwstawnych znaczeniach (jak np. "эстетика пердежа") — przecież błędy zawsze są brzydkie! Czytaj dalej, a spróbuję Ci udowodnić, że tak nie jest. Nawiasem mówiąc, był to jeden z tematów, omawianych na 3. zjeździe blogerów językowych — zaczęło się od billboardów z napisem "Feel like at home", na które zwróciła uwagę CardamomTea po przyjeździe.
Kiedy uczymy się nowego języka, dużo wysiłku wkładamy w wyeliminowanie błędów. Cieszymy się, jeżeli znajdziemy chętnego do pomocy uważnego native-speakera, a czasem nawet samodzielnie jesteśmy w stanie znaleźć kilka byków w swoim tekście lub zrozumieć, że coś nam się źle powiedziało. I wtedy poprawiamy, poprawiamy, poprawiamy. I nijak inaczej.
Prawdopodobnie nie ma skuteczniejszego materiału do nauki, niż własne błędy. A więc w pewnym sensie im więcej ich jest, tym lepiej. Ważne, by szybko wyciągać z nich wnioski i nie powtarzać tych samych błędów zbyt wiele razy. Innymi słowy, najlepsze są te błędy, które popełniamy po raz pierwszy.
I tutaj już się zbliżam do myśli przewodniej całego wpisu :) Gdy człowiek popełnia błąd językowy po raz pierwszy, on musi go wymyślić. Przecież w żadnym podręczniku czegoś takiego nie ma (no dobrze, może w niektórych i jest, ale mniejsza o to :). Pisanie lub mówienie w sposób poprawny to w dużej mierze praca odtwórcza. Wymyślanie błędów natomiast jest swoistą formą twórczości (czy widziałeś kiedyś minę osoby, która właśnie wymyśla błąd, np. na kursie językowym?), czymś, co na krótką chwilę robi z nas... Boga :)
Słyszałem gdzieś powiedzenie — niestety, nie mogę sobie przypomnieć autora — że cłowiek jest zachwycającą powieścią z dużą ilością błędów ortograficznych. Rzeczywiście! Czy nie bywa tak, że lubimy kogoś jeszcze bardziej za to, że jest w jakiś sposób niedoskonały?
Na tej głębokiej myśli muszę skończyć; w następnej notce na ten temat pokażę Ci z życia wzięte przykłady pięknych błędów :)
Kiedy uczymy się nowego języka, dużo wysiłku wkładamy w wyeliminowanie błędów. Cieszymy się, jeżeli znajdziemy chętnego do pomocy uważnego native-speakera, a czasem nawet samodzielnie jesteśmy w stanie znaleźć kilka byków w swoim tekście lub zrozumieć, że coś nam się źle powiedziało. I wtedy poprawiamy, poprawiamy, poprawiamy. I nijak inaczej.
Prawdopodobnie nie ma skuteczniejszego materiału do nauki, niż własne błędy. A więc w pewnym sensie im więcej ich jest, tym lepiej. Ważne, by szybko wyciągać z nich wnioski i nie powtarzać tych samych błędów zbyt wiele razy. Innymi słowy, najlepsze są te błędy, które popełniamy po raz pierwszy.
I tutaj już się zbliżam do myśli przewodniej całego wpisu :) Gdy człowiek popełnia błąd językowy po raz pierwszy, on musi go wymyślić. Przecież w żadnym podręczniku czegoś takiego nie ma (no dobrze, może w niektórych i jest, ale mniejsza o to :). Pisanie lub mówienie w sposób poprawny to w dużej mierze praca odtwórcza. Wymyślanie błędów natomiast jest swoistą formą twórczości (czy widziałeś kiedyś minę osoby, która właśnie wymyśla błąd, np. na kursie językowym?), czymś, co na krótką chwilę robi z nas... Boga :)
Słyszałem gdzieś powiedzenie — niestety, nie mogę sobie przypomnieć autora — że cłowiek jest zachwycającą powieścią z dużą ilością błędów ortograficznych. Rzeczywiście! Czy nie bywa tak, że lubimy kogoś jeszcze bardziej za to, że jest w jakiś sposób niedoskonały?
Na tej głębokiej myśli muszę skończyć; w następnej notce na ten temat pokażę Ci z życia wzięte przykłady pięknych błędów :)
4 koment.:
Ehh, w takim razie nie chcę byc "twórcą" :)
A tak na poważnie, to nie da się uniknąc błędów, szczególnie na początku nauki, ale to właśnie na nich najlepiej się uczy. Czasami odgrzebuję swoje stare teksty po angielsku czy nawet po rosyjsku, żeby przejrzec je pod kątem błędów właśnie. Widzę, co robiłam źle i jaki postęp poczyniłam w tym czasie.
Bardzo miło słyszeć, że progresujesz, a nawet sama to zauważasz! Zapraszam do udziału w konkursie (na razie tylko 2 osoby się zgłosiły, a nagrody jest 3 :)
Błędy mogą "być pomocne" w nauce. Jednak mnie one raczej denerwują z tego względu, że niektóre z nich ciężko mi wyeliminować. Taka już moja perfekcjonistyczna natura.
Poza tym tak sobie myślę, że te które sami dostrzegamy łatwiej nam jest zwalczyć. I nie jest to takie stresujące. Natomiast w kontakcie z native speakerem bywa różnie. Zwłaszcza, że dość duże znaczenie ma sposób wskazywania popełnianych przez nas błędów. Zdarzało mi się spotkać z krytyką połączoną z arogancją lub wyniosłością tzn. "ja jako native nie popełniam żadnych błędów w moim języku, a ty jeżeli nie potrafisz mówić poprawnie to się nie odzywaj". Co może być dla osoby dopiero co uczącej się języka deprymujące i prowadzić do rezygnacji z nauki.
No cóż, Agnieszko, na palanta zawsze możesz trafić, bez wzlędu na to, w jakim kraju jesteś i w jakim języku mówisz. Nie zmienia to jednak faktu, że generalnie ludzie lubią (a nawet chętnie pomagają), kiedy obcokrajowcy uczą się ich języka :)
Отправить комментарий