Jeżeli człowiek lubi języki, to często się składa tak, że nawet urodziny swoje świętuje w jakiś "językowy" sposób. Myślę, że ten rok pod tym względem wyszedł mi całkiem nieźle.
Tak naprawdę urodziny mam 4. czerwca, i gdyby tą datą całe świętowanie miało się ograniczyć, musiałbym stwierdzić, że nic ciekawego się nie działo: rano kupiłem sobie bilety do Turcji, a potem pracowałem, pracowałem, pracowałem... Oczywiście, obie te czynności możemy uznać za jak najbardziej powiązane z językami obcymi, pierwsza bowiem miała umożliwić mi w najbliższej przyszłości kontakt z bardzo niezwykłym językiem, którego się uczę (o którym to kontakcie chyba muszę osobną notkę napisać, bo to ciekawe :), praca zaś polegała na tłumaczeniu na ukraiński zachwycającej umowy o wykonaniu systemu sterowania linii produkcji...
Ciekawsze rzeczy działy się jednak przed rzeczywistą datą urodzin i po niej. 2 czerwca mieliśmy w Warszawie bardzo udany Zjazd Blogerów Językowych, kolejną zaś wersję urodzin po powrocie z Turcji urządzili dla mnie moja dawna koleżanka Valentyna i jej cłopak Yury. Specjalnie z tej okazji powstało ciasto (a właściwie to nawet 2 ciasta, wyglądające jako jedno — Valentyna naprawdę jest hardkorem!).
No a teraz o językach. Valentyna w domu mówi po ukraińsku, Yury — po białorusku. Ale to u nich cały czas w taki sposób jest; z okazji moich urodzin, języków było jeszcze więcej! Ponieważ Valentyna ostatnio zdała egzamin z rumuńskiego, wcale się nie zdziwiłem, gdy zaproponowała mi obejrzeć film "Bună! Ce faci?" A skoro ja rumuńskiego (jeszcze?) nie znam, oglądaliśmy go z napisami po angielsku (trzeba powiedzieć, w bardzo dobrym tłumaczaeniu!).
A ponieważ działo się to w Warszawie, bez odrobiny polskiego po prostu nie mogło się obejść. Akurat przed moim przyjazdem w tamtej okolicy otworzono sklep (czy co to w ogóle jest) pod atrakcyjną nazwą "Alkohole" — tuż przy przystanku autobusowym. Kiedy czekaliśmy na mój autobus, znikąd pojawiły się dwie wesołe starsze panie i zaczęły komentować rozwieszone na oknach reklamy-cenniki. W normalnym życiu jestem wobec alkoholu nastawiony wrogo, ale tym razem nie przeszkodziło mi to wraz z kolegami pośmiać się z żartów doświadczonych warszawianek :)
Jeszcze raz dziękuję wszystkim współautorom wszystkich moich świąt! Niech wasze i moje życie będzie jednym wielkim, nie kończącym się świętem. I niech mówi się na nim w tylu językach, w ilu się da!
Tak naprawdę urodziny mam 4. czerwca, i gdyby tą datą całe świętowanie miało się ograniczyć, musiałbym stwierdzić, że nic ciekawego się nie działo: rano kupiłem sobie bilety do Turcji, a potem pracowałem, pracowałem, pracowałem... Oczywiście, obie te czynności możemy uznać za jak najbardziej powiązane z językami obcymi, pierwsza bowiem miała umożliwić mi w najbliższej przyszłości kontakt z bardzo niezwykłym językiem, którego się uczę (o którym to kontakcie chyba muszę osobną notkę napisać, bo to ciekawe :), praca zaś polegała na tłumaczeniu na ukraiński zachwycającej umowy o wykonaniu systemu sterowania linii produkcji...
Ciekawsze rzeczy działy się jednak przed rzeczywistą datą urodzin i po niej. 2 czerwca mieliśmy w Warszawie bardzo udany Zjazd Blogerów Językowych, kolejną zaś wersję urodzin po powrocie z Turcji urządzili dla mnie moja dawna koleżanka Valentyna i jej cłopak Yury. Specjalnie z tej okazji powstało ciasto (a właściwie to nawet 2 ciasta, wyglądające jako jedno — Valentyna naprawdę jest hardkorem!).
No a teraz o językach. Valentyna w domu mówi po ukraińsku, Yury — po białorusku. Ale to u nich cały czas w taki sposób jest; z okazji moich urodzin, języków było jeszcze więcej! Ponieważ Valentyna ostatnio zdała egzamin z rumuńskiego, wcale się nie zdziwiłem, gdy zaproponowała mi obejrzeć film "Bună! Ce faci?" A skoro ja rumuńskiego (jeszcze?) nie znam, oglądaliśmy go z napisami po angielsku (trzeba powiedzieć, w bardzo dobrym tłumaczaeniu!).
A ponieważ działo się to w Warszawie, bez odrobiny polskiego po prostu nie mogło się obejść. Akurat przed moim przyjazdem w tamtej okolicy otworzono sklep (czy co to w ogóle jest) pod atrakcyjną nazwą "Alkohole" — tuż przy przystanku autobusowym. Kiedy czekaliśmy na mój autobus, znikąd pojawiły się dwie wesołe starsze panie i zaczęły komentować rozwieszone na oknach reklamy-cenniki. W normalnym życiu jestem wobec alkoholu nastawiony wrogo, ale tym razem nie przeszkodziło mi to wraz z kolegami pośmiać się z żartów doświadczonych warszawianek :)
Jeszcze raz dziękuję wszystkim współautorom wszystkich moich świąt! Niech wasze i moje życie będzie jednym wielkim, nie kończącym się świętem. I niech mówi się na nim w tylu językach, w ilu się da!
3 koment.:
Wszystkiego dobrego Dima! Sto milionów lat żyj, żebyś zdążył poznać wszystkie języki ;)!
Mam nadzieję, o kobiece języki chodzi? :)
Niestety ja dopiero dzisiaj zapoznałam się z Twoim blogiem, ale mimo wszystko życzę Wszystkiego Najlepszego! Jestem pełna podziwu, że uczysz się wielu języków, ale co do języka kobiecego to może być ciężko... ;) Pozdrawiam
Отправить комментарий