15 февр. 2015 г.

Poranne strony

W tym wpisie krótko opowiem o pewnej praktyce — swego rodzaju codziennym ćwiczeniu — która wzbudziła we mnie prawdziwy zachwyt kilka miesięcy temu, mniej więcej pod koniec listopada 2014. Dzieliłem się tą informacją już z wieloma osobami, między innymi z moimi uczniami. A więc dołączę także dość spory cytat z wypowiedzi Grażyny, która z moją pomocą doskonali znajomość rosyjskiego; cytat będzie, oczywiście, po rosyjsku — bo jak się zna język na dobrym poziomie, potrzeba czasem w nim pisać i czytać, prawda? :)

Zaczęło się wszystko od artukułu „Dokąd prowadzą poranne strony” (znów po rosyjsku), który przeczytałem w moim ulubionym czasopismie internetowym „Жить интересно” („Żyć jest ciekawie”). Autorka artykułu, Swietłana Pokrewskaja, w bardzo inspirujący sposób opowiada o swoich doświadczeniach z metodą porannych stron, przede wszystkim w wersji oferowanej przez serwis 750words.com. Przeczytałem i... już nie mogłem nie spróbować sam.

Tak naprawdę to ćwiczenie po raz pierwszy opisała Julia Cameron w książce „The Artist’s Way” (tej książki jeszcze nie przeczytałem, ale za to przeczytałem inna; o tym za chwilę). Chodzi o to, by zaczynać dzień od napisania tekstu — co najmniej trzech stron, lub 750 słów — na dowolne tematy, które nas interesują. Nie muszą to być teksty, które chcemy komuś pokazać, ani nie muszą to być teksty dobrze napisane. Wręcz przeciwnie: możesz pisać różne bzdury, przekleństwa, narzekać, martwić się, i tak dalej — jeśli czujesz taką potrzebę.

W pewnym momencie zauważyłem, że nie wiedziałem, o czym będą moje następne 750 słów. To znaczy, dokładnie jak piszę Swietłana, pierwsze „wpisy” były wiadomo o czym — o tym, co mnie martwiło lub denerwowało, o bardziej lub mniej ukrytych myślach, które mogły chodzić po głowie 20 razy dziennie. Prawdziwa zabawa zaczyna się po kilku pierwszych tygodniach. Przecież nie będziesz pisać cały czas na te same tematy — dlatego czasem pojawiają się rzeczy zupełnie nowe i niespodziewane.

W jakim języku piszemy? Przede wszystkim w swoim. Chodzi nie tylko o język ojczysty; chodzi o tę jego odmianę, w której rozmawiamy ze sobą, z bliskimi przyjaciółmi, z mężem/żoną — mogą w nim być np. skróty myślowe, kolokwializmy, wymyślone przez nas słówka, nawiązania do wydarzeń, o których wie jedynie kilka osób, i tak dalej. Dopiero kiedy przyzwyczaimy się swobodnie pisać na dowolne tematy, można „podnieść poziom dziwności” — zacząć pisać w innych językach (przede wszystkim w tych, które już dobrze znamy).  W moim przypadku wszystko zaczęło się od ukraińskiego; później zauważyłem, że w języku angielskim to idzie szybciej, ponieważ słówka są krótszę :) Następnym krokiem były teksty po rosyjsku (no bo przecież lekcje z rosyjskiego online prowadzę!), potem także po polsku. Podobno jak było z wyborem tematów, w pewnym momencie doszło do tego, że już nie wiedziałem, w jakim języku będzie następny wpis.

W drugiej połowie stycznia, niestety, musiałem czasowo zrezygnować z praktyki, ponieważ miałem za dużo pracy, a poza tym zacząłem chodzić na basen itd., więc nie wiedziałem, jak to wszystko poukładać. A jednak chcę wrócić do porannych stron, dlatego że ta metoda naprawdę uskrzydla.


A teraz czas na notatki Grażyny. Z góry przepraszam tych, kto nie czyta (jeszcze?) po rosyjsku — i przy okazji zapraszam na lekcje rosyjskiego przes Skype :) Także potrzeba tutaj dodać, że zamiast wyrażenia „poranne strony” Grażyna stusuje bardziej rozpowszechnionej i bardziej ogólnej nazwy tej techniki — freewriting.

Я занялась фрирайтингом, чтобы доказать себе: я могу не только писать ежедневно, не зная заранее о чём, но и писать о своей жизни, о том, о чём я думаю. Может быть, открыть душу и писать обо всём, что меня волнует и раздражает...
Но прежде всего увидеть: есть ли в этом сила и эмоциональная свобода, о которой я столько читала? Могу ли я выбросить из головы всё, что меня мучит, а может быть, выбросить всё нехорошее, даже подсознательное?
Однако, к делу: как только я начала писать, быстро увидела, что написание 750 слов занимает около 30 минут. Это недолго. Сначала писала о том... что мне не о чем писать! Но как долго можно писать об этом? Недолго! Поэтому начала писать о том, что меня волнует в жизни, какие у меня планы, какие мечты. Потом о людях вокруг, моей семье, людях, жизни. Интересно, что увидела — когда пишешь, мысли становятся реальностью. Это даже пугает.
Если что-нибудь напишешь, становится легче на душе. Но на сегодняшний день я, боюсь, ещё не совсем откровенна перед собой. Боюсь, что мои слова — еще не совсем правда. Чувствую, что я чего-то опасаюсь. Но чего — ещё не знаю.
[...]
Есть такие моменты, когда мне вообще не хочется писать, когда я ненавижу это делать! Но если только удается перешагнуть этот барьер, бывает, начинаю писать с удовольствием. А бывает, что я не могу перестать писать, тогда во время письма ощущаю такое счастье, как будто узнала самые лучшие новости в жизни!
Независимо от того, хочется мне писать или нет, всегда, написав 750 слов, чувствую огромное удовольствие! У меня появляется ощущение хорошо сделанной работы. И даже если я больше ничего нового не почувствую, даже если не смогу перешагнуть барьер стыда перед самой собой, чтобы писать искреннее, даже если ничего больше не увижу – я буду писать дальше. Хотя бы только удовольствия ради. Хотя бы только для этого.

Jak mi się wydaje, bardzo inspirujące wyniki i to już po pierwszych tygodniach praktyki. Tak że zachęcam wszystkich do freewritingu, a szczególnie do napisania tzw. porannych stron.

Jena techniczna uwaga na koniec. Jeśli zastanawiasz się, gdzie i w jaki sposób pisać poranne strony — w zwykłym papierowym pamiętniku, w jakimś programie na komputerze, lub w końcu na stronie 750words.com, zdecydowanie polecam tę ostatnią opcję, szczególnie na początek. Dlaczego?

  • Serwis pomaga w zorganizowaniu się i motywuje do codziennego pisania. To jest bardzo ważne, dlatego że konsekwentne podejście jest kluczem do sukcesu z tą metodą (oraz wielu innych sukcesów życiowych :)
  • Problem ze zwykłym pamiętnikiem polega na tym, że ktoś może go znaleźć i przeczytać, a więc gdzieś na skraju Twojej świadomości będzie świecić się czerwona lampka: „nie możesz być do końca szczery”. Jeśli zaś założysz konto na 750words.com i wymyślisz wystarczająco dobre hasło, będziesz pewien, że nikt tego nie będzie czytał nawej po Twojej śmierci (akurat teraz u nas na Ukrainie to bardzo aktualny temat).
  • Podróżując / wyjeżdżając na dłużej za granicę nie będziesz musiał zabierać ze sobą papierowego pamiętnika, ani nie będziesz uzależniony od konkretnetnego komputera, na którym masz zainstalowany desktopowy pamiętnik. Możesz napisać, np. z urządzenia przenośnego. Jeśli jeden komputer Ci ukradną, a drugi się zepsuje, spokojnie napiszesz z trzeciego.
  • Mimo że 750word.com teraz niestety jest odpłatny dla nowych użytkowników, przez pierwszy miesiąc będziesz mógł korzystać za darmo. Nawet jeśli nie zaczniesz potem płacić, wszystkie Twoje wpisy będą nadal dostępne po zalogowaniu. A jeżeli chcesz kontynuować pisanie za darmo — po prostu co miesiąc zakładaj nowe konto i po sprawie :)

P.S. Jeśli zainteresował Cię temat szerzej rozumianego freewritingu, polecam książke Marka LevyegoAccidental Genius”. Miałem przyjemność ją przeczytać; jest tak dobra, że aż trudno w to uwierzyć! A tutaj sam Mark Levy:


8 февр. 2015 г.

Kuźma nie żyje. I co teraz?

Akurat tydzień temu, 2 lutego 2015 zginął w wypadku samochodowym jeden z moich ulubionych piosenkarzy — Kuźma, czyli Andrzej (Andrij) Kuźmenko, lider ukraińskiego zespołu Skriabin. Owe wydarzenie wzbudziło we mnie bardzo silne emocje, dlatego postanowiłem napisać o nim dopiero kilka dni później, by brzmieć bardziej obiektywnie. Otóż…

Skriabina zacząłem słuchać mniej więcej w roku 1996, kiedy zespół już miał 7 lat i powoli zdobywał szeroką popularność. Spodobała mi się ich przejrzysta elektroniczna muzyka, proste zachodnioukraińskie teksty, wykonanie bez żadnych skomplikowanych sztuczek wokalnych. Gdy bliżej zainteresowałem się osobą lidera, uznałem go za sensownego człowieka, który miał dobre poczucie humoru i nie udawał gwiazdy.

Oto jedna ze starych piosenek — o tym, że „jeszcze wczoraj byłem taki mały”.



Zamiłowanie do twórczości Skriabina okazało się moim pierwszym krokiem w kierunku języka i kultury Polski. Ale w jaki to sposób? Tutaj trzeba powiedzieć, że Kuźma urodził sie w Samborze, młode lata zaś spędził w Nowojaworowsku. Oba miasta są położone blisko polskiej granicy, dlatego przyszły piosenkarz za pomocą zwyklego radioodbiornika chętnie inspirował się polską muzyką — między innymi zespołami Lady Punk, Republika, Perfect, Kombi. Magia polskiego radia ukształtowała gust Andrzeja, i w pewnym stopniu uczyniła go „przemytnikiem” polskiej kultury.

W każdym razie, kiedy wiele lat później świadomie zainteresowałem się polską muzyką, czułem się w znanych klimatach – między innymi dzięki Skriabinowi.

Pewnego dnia Andrzej, biorąc udział w programie radiowym, powiedział parę zdań na temat tłumaczeń filmów i seriali. Chodziło mniej więcej o to, że niektóre nazwy w ukraińskich kinach i telewizji są tłumaczone w dziwny sposób — np. „Świat wg Kiepskich” poznaliśmy jako „Справи Кепських. I tutaj usłyszałem dość zaskakujące zdanie: Ukrainiec, jeśli ma otwartą głowę, tak naprawdę nie potrzebuje tłumaczenia polskich seriali, ponieważ jest w stanie bez większego problemu wszystko zrozumieć. Nie uwierzyłem, ale zdanie zapamiętałem. Parę lat później okazało się, że Andrzej prawie nie przesadzał :)

Wracając do twórczości Kuźmy, możemy powiedzieć, że on nie bał się eksperymentów. Napisał 3 książki: 2 wesołe autobiograficzne i jedną fabularną, dość ciężką i smutną. Występował w filmach. Swego czasu nagrał płytę pisenek z przekleństwami; zrobił także wiele innych kontrowersyjnych rzeczy.

Oto przykład „zakazanej piosenki” na temat relacji damsko-męskich. Jeśli nie rozumiesz tekstu i nie będziesz oglądać teledysku, wszystko naprawdę miło brzmi :)


Ale przede wszystkim zapamiętałem inne jego piosenki — naiwne, romantyczne, nieco dziecięce. Zapraszam do posłuchania jednej z moich ulubionych:


Twórczość Kuźmy pomagała mi wierzyć, że nie jestem samotny. Że wystarczy znaleźć magiczny przycisk, i wszystko będzie dobrze. No cóż, teraz „wielki mały człowiek” odszedł, a ja nadal wierzę w magiczny przycisk...

P.S. Oglądając filmiki o śmierci Andzeja, nie mogłem nie wspomnieć historyjki sprzed prawie trzech lat. Wtedy, w słonecznej Turcji, akurat skończywszy wpis o pięknie błędów, także śpieszyłem się na samolot. Śmierć artysty nastąpiła w wyniku udrzenia w ciężarówkę z mlekiem, ja zaś mogłem katapultować się wprost do Allaha za pomocą ciężarówki z benzyną. A jednak w moim przypadku sytuacja ograniczyła się jedynie do kilku siwych włosów, i nawet na samolot zdążyłem. Dlaczego ja jeszcze żyje, ale on już nie? Być może, mam jakieś szczególne przeznaczenie? To trudne pytanie.

W każdym razie, pamiętajmy, że życie jest krótkie i nieprzewidywalne. Każdy dzień może okazać się tym ostatnim. I chyba nikt nie będzie mógł zabrać ze sobą ani swoich pieniędzy, ani niedokończonych dobrych spraw, niezrealizowanych pomysłów i niespełnionych marzeń.

Trzymajcie się.

Twitter Delicious Facebook Digg Stumbleupon Favorites More

 
Design by Free WordPress Themes | Bloggerized by Lasantha - Premium Blogger Themes | Hosted Desktop