27 нояб. 2012 г.

Coursera: jak dobrze zacząć?


Dopiero co wróciłem z podróży, i dostałem dobrą wiadomość: zaczął się bezpłatny kurs zdalny "Think Again How to Reason and Argue", na który byłem zapisany na stronie Coursera.

Polecam tę stronę wszystkim wielbicielom angielskiego. Coursera to szeroka oferta bezpłatnych kursów e-learningowych prowadzonych przez najlepszych wykładowców świata. Dowiedziałem się o niej jakiś miesiąc temu dzięki blogu Języki, Kultura, Świat.

Zachęcając do skorzystania z serwisu Coursera, przestrzegam przed popełnieniem kilku podstawowych błędów, które mogą Cię mocno zdemotywować na samym początku nauki. Oto one:

1. Kilka kursów naraz. Gdy rejestrujesz się w tym serwisie, trudno uniknąć chęci zapisać się na WSZYSTKO. Autorka wyżej wspominanego bloga pisze: "sama jestem obecnie w trakcie 4 kursów". No cóż, może to jest OK dla "doświadczonego użytkownika", ale na początek 1 kurs wystarczy. Przecież oprócz kursu musisz rozkminić, jak działa sam system, przyzwyczaić się do niego. Dlatego moja rada jest prosta: zanim udawać Juliusza Cezara, wybierz i ukończ 1 (jeden) kurs.

2. Kurs, który trwa już od dłuższego czasu. Kiedy większość studentów pracuje już nad 6. tygodniem kursu, a Ty dopiero zaczynasz od zera, masz większą szansę rzucić (znam to z autopsji). I na odwrót: kiedy wiesz, że zadanie ukazało się np. dopiero przedwczoraj, a Ty już wszystko zrobiłeś i wysłałeś innym studentom do sprawdzenia (Coursera działa na zasadzie tak zwanego "Peer grading") — jest już odrobinę weselej, jak gdybyś rzeczywiście był na studiach :)

3. Zbyt trudny kurs na sam początek. Możesz nie mieć problemów z angielskim i dobrze się znać np. na matmie, ale kiedy cała ta matematyka nagle zaczyna być po angielsku — będzie potrzeba czasu, by się przyzwyczaić. Przecież nawet nazwy używanych w matematyce greckich literek po angielsku brzmią trochę inaczej, nie mówiąc już o wielu terminach. Nie mówię, że to koniecznie będzie super-puper skomplikowane (przecież ludzie z całego świata jakoś sobie radzą), ale nie warto oczekiwać, że od samego początku będziesz leciał przez kurs z niesamowitą prędkością. Dlatego nie warto:
  • nie wybierać zbyt skomplikowanego kursu jako pierwszego;
  • jeżeli potrzebujesz — korzystać z angielskich napisów do wykładów. Napisy są :)

Mówiąc krótko, kurs "Think Again How to Reason and Argue" to bardzo dobry wybór na początek, ponieważ jest przyznaczony dla masowego odbiorcy a jednocześnie dotyczy teorii języka, czyli ma coś wspólnego z naszymi zainteresowaniami :) Prowadzi prof. Walter Sinnott-Armstrong z Dukr University, i jeszcze ktoś — w tej chwili nie pamiętam.


Coursera jest dobra, ale mój kolega Wiaczesław korzysta jeszcze z jednego serwisu — edX; mówi, że jest on nawet lepszy, i certyfikaty o ukończeniu kursów tam trochę poważniej wyglądają. Nie wiem, jeszcze nie jestem tam zarejestrowany. Ale strona wygląda bardzo zachęcająco, tak że polecam.

Powodzenia w nauce!

P.S. Mała ciekawostka: Coursera chyba jest zakazana w amerykańskim stanie Minnesota. Co za dziwaczne amerykańskie zwyczaje...

15 нояб. 2012 г.

Wyprawa do Polski: wstępny plan podróży

Otóż stało się: jedziemy z mamą do Polski. Dla niej to będzie pierwszy w życiu wyjazd za granicę, tak że postaram się nie zepsuć wrażenia. W czasie mojej nieobecności lekcji przez Skype nie będzie — nie jestem pewien, czy będę miał w Polsce będę miał dobry internet. Za to nowe posty na blogu mogą się pojawiać :)


Plan podróży:
17.XI — wyjazd z Winnicy; po drodze zwiedzamy Przemyśl i Rzeszów
18.–20. — pobyt w Warszawie
21.–22. — pobyt we Wrocławiu
23. — pobyt w Krakowie
24. — droga powrotna; mama wysiada w Winnicy, a ja jadę dalej
25. — Kijów: wizyta w świątyni New Navadvip + koncert Olega Miedwiediewa

Życzcie nam szczęśliwej podróży i fajnego wypoczynku :)

W międzyczasie możesz sobie posłuchać jednej z piosenek Miedwiediewa:


UPD: Podróż się udała; relację czytaj tutaj.

10 нояб. 2012 г.

Wielkie brawa dla mamy! Parę słów o Karcie Polaka

Dzisiaj opowiem o pewnym kontrowersyjnym dokumencie szczególnie popularnym w moim regionie Ukrainy – o Karcie Polaka. Na końcu jest mały prezent dla uczących się rosyjskiego.

Niniejszy wpis dedykuję mojej mamie, która w dość poważnym wieku nauczyła się podstaw języka polskiego, a także odpowiedzi na kilkadziesiąt podchwytliwych pytań (jakich pytań? – o tym za chwilę), przeszła rozmowę u konsula (co prawda, nie za pierwszym razem), i nareszcie dostała swoją pierwszą zagraniczną wizę. Z tej właśnie okazji jedziemy na krótki urlop do Polski (mniej więcej na tydzień, od 17. listopada. Jeżeli jesteś zwolennikiem CouchSurfingu, możesz nas zaprosić na kilka dni – będziemy w Warszawie, Krakowie, we Wrocławiu, możliwie także w Poznaniu (tam przy okazji można by urządzić spotkanie blogerów językowych – nie wiem jeszcze, czy będą chętni). Zaproszenia do innych ciekawych miast także przyjmujemy :) Pisz do mnie:ros.native@gmail.com

Otóż czym jest Karta Polaka? To „dokument potwierdzający przynależność do narodu polskiego”, wydawany od marca 2008 w krajach byłego ZSRR. Oficjalne informacje nt. Karty odzwierciedlone są w Wikipedii. Tutaj postaram się krótko opisać najciekawsze kwestie, o większości z których mówi się mało lub nie mówi się w ogóle.

1. Kwestia językowa. Być może to nie jest najważniejsze, ale musimy od tego zacząć, skoro prowadzę bloga o językach: warunkiem przyznania Karty Polaka jest „przynajmniej podstawową znajomość języka polskiego”. To powoduje znaczny wzrost zainteresowania językiem „wśród mas ludowych” – szczególnie w takich regionach jak mój, w których chyba co trzecia osoba jest w stanie udowodnić, że ma polskie korzenie. W związku z tym my, nauczyciele polskiego, mamy więcej pracy. Niestety, chętni do Karty zwykle nie są najlepszymi uczniami – już pisałem o tym tutaj.

Przy okazji: czym dokładnie jest „podstawowa znajomość języka”? Z jednej strony, określa to pewien dokument, który znalazłem na tej samej Wikipedii. Ale, z drugiej strony, o wszystkim i tak decyduje konsul. Np. u nas w Winnicy można mówić byle jak, grunt by orientować się w sytuacji i w odpowiednim momencie powiedzieć: „Ma Pan rację, mówię z błędami. Ale właśnie po to ubiegam się o Kartę, żeby pojechać do Polski i lepiej nauczyć się języka przodków” :)
Słyszałem, że w niektórych konsulatach musisz mówić perfekcyjnie. Szczerze mówiąc nie wiem, czy tak jest naprawdę, czy po prostu mieszkańcy Lwówszczyzny myślą, że bez żadnych przygotowań znają język w stopniu podstawowym (skoro potrafią np. sprzedać Polakowi wódkę i papierosy), i dlatego nie chcą się uczyć...

2. Przynależność do narodu... co to jest? Odpowiadając na jedno z pytań wywiadu poglębionego dziewczyny, która pisała pracę magisterską o Karcie Polaka na UW, powiedziałem, że to jest „dokument o wirtualnej tożsamości narodowej”. I rzeczywiście: „przynależność do narodu” to nie narodowość . Żeby uzyskać Kartę, nie musimy rezygnować z jakiejkolwiek tożsamości narodowej. Co więcej, wg oficjalnych statystyk, jest pewien odsetek osób, które we wniosku o przyznanie Karty Polaka wskazały, że nie są narodowości polskiej. Jest ich względnie mało, ale nie zmienia to faktu, że uważanie się np. za Ukraińca nie przeszkadza w przyznaniu Karty. Dlatego trochę śmiesznie brzmią komentarzy osób z polskim korzeniem, które nie ubiegają się o Kartę „by nie zdradzić swojej ukraińskości”.

3. Po co? Kolejną niespodziewaną rzeczą, o której dowiedziałem się pod czas wywiadu poglębionego, był fakt, że niektóre starsze panie gdzieś tam we Lwowie ubiegają się o Kartę Polaką, nigdy nie mając zamiaru pojechania do Polski. Mówią, że zdrowie już nie pozwala na dalekie podróże, a Karta Polaka jest im potrzebna jedynie po to, „żeby było w jakimś oficjalnym dokumencie napisane, że są Polkami”. Rzeczywiście, zarówno we współczesnych ukraińskich dowodach osobistych, jak i w paszportach, nie ma ani słowa o narodowości (przy okazji: Karta Polaka o narodowości także nic nie mówi, tylko o wspominanej już „przynależności do narodu”).

Nie wiem, może lwówskie babcie po prostu robiły sobie jaja z młodej badaczki, ale tak naprawdę ludzie zwykle chcą uzyskać Kartę z kilku powodów:
  • Bezpłatne wizy + zdecydowanie mniej kłopotu. Opłaty za polskie wizy krajowe dla wszystkich obywateli Ukrainy zniesiono dopiero miesiąc temu (we wrześniu 2012); w innych państwach byłego ZSRR wiza nadal kosztuje kilkadziesiąt euro – nie dotyczy to jedynie posiadaczy Karty. Ale nie tylko o pieniądze chodzi: z Kartą Polaka nie potrzeba żadnych bzdurnych zaproszeń, ubezpieczeń, oświadczeń z pracy i tak dalej. Nie musisz nikomu tłumaczyć, gdzie i po co jedziesz – i w ten sposób chociaż trochę czujesz się człowiekiem wolnym. Poza tym, wiosną 2010. granicy tej wolności wyraźnie się rozszerzyły: z polską wizą krajową możemy teraz spokojnie podróżować po wszystkich krajach strefy Schengen.
  • Darmowe studia w Polsce. Pomysł o studiach za granicą robi się u nas niebywale popularny. Rodzice chętnie wydają olbrzymie pieniąze, by dziecko dostało dyplom na byle jakiej polskiej uczelni – niech to będzie nawet jakaś prywatna pseudo uczelnia „dziennikarstwa, ekonomii, zarządzania czy zarządzania ekonomią dziennikarstwa”. W przeciwieństwie do czegoś takiego, Karta Polaka uprawnia do bezpłatnych studiów na polskich uczelniach państwowych – w tym nawet najbardziej prestiżowych. Można nawet ubiegać się o stypendium.
  • Zniżki na PKP, bezpłatne wejście do muzeów. Trzeba być takim wariatem jak ja, żeby naprawdę lubić polskie pociągi i podróżowanie 2. klasą. Do większości muzeów państwowych nie chciałoby się iść drugi raz, gdyby nie dział sztuki współczesnej. Jakkolwiek by było, te zniżki naprawdę działają i jestem za nie wdzięczny.

Według ustawy jest jeszcze kilka uprawnień dla posiadaczy Karty – np. możliwość założenia w Polsce działalności gospodarczej na tych samych warunkach co obywatele państwa. Nie wiem, jak jest teraz, ale parę lat temu słyszałem od pewnego przedsiębiorcy, że to nie było jeszcze zrealizowane w praktyce.

A co zyskuje na tym Polska? To chyba oczywiste :) Oprócz „spełnienia moralnego obowiązku”, o którym mowa w ustawie, zyskuje się siłę roboczą i przyszły kapitał ludzki, który w dodadtku już trochę zna język, a także turystów z kasą, którzy oprócz sklepów i barów pójdą sobie kulturalnie do muzeum...

4. Chciwość i chytrość

— Може ти тоже жид?
— Нє, я — украінєц...
— Такий, як я китаєць.
© Лесь Подерв'янський

Jeżeli są uprawnienia i przywileje, zawsze będą osoby, chętne do ich uzyskania, w tym w sposób „nie do końca uczciwy”. Na przykład, pewien młody wykładowca z UW, z którym kiedyś miałem zajęcia, pewien czas temu spędził pół roku na stypendium w jednym z państw Azji Centralnej i przy okazji postanowił zbadać polskość tych, kto dostawał w tamtym kraju Kartę Polaka. Wyniki badania były tak przerażające, że postanowił ich nie publikować: „Szkoda mi tych ludzi...” Ja osobiście w tamtym kraju nie byłem i znam o sytuacji tylko z drugiej ręki; ale znam inny przykład: spotkałem kiedyś Ormiańczyka z Gruzji, który studiował na Ukrainie, nieźle mówił po polsku i już rozglądał się za jakąś organizacją polonijną, która wsparłaby jego staranie o Kartę :) I to w sumie nie jest tak złe – przecież jeden Bóg wie, czym jest ta „przynależność do narodu”; może akurat aktywnego i pomysłowego Ormiańczyka polskiemu narodowi brakowało do pełni szczęścia? :) Źle (moim zdaniem) jest dopiero wtedy, gdy w celu załatwienia sprawy kandydat zaczyna szukać, komu i jak dać łapówkę. Niestety, zamieszczając ogłoszenia o tym, że przygotowuję do złożenia dokumentów i rozmowy z konsulem, od takich osób także dostawałem telefony:
– Czy wiesz, w jaki sposób mogę dać konsulowi łapówkę?
– Wiem, że łapówek lepiej nie dawać nigdy i nikomu...

5. Dziwne ograniczenia. Żeby trochę powstrymać rozpowszechnienie „błyskawicznej polskości” na wschodzie, pojawiły się nieco bzdurne ograniczenia. Na przykład, „wykaz organizacji polskich i polonijnych uprawnionych do wystawiania zaświadczeń”. Oczywiście, utrudnia to rejestrację fikcyjnych organizacji w celu wystawiania falszywych zaświadczeń. Ale jednocześnie jest to sprzeczne z tekstem ustawy, według której to miało być „zaświadczenie organizacji polskiej lub polonijnej działającej na terenie jednego z państw, o których mowa w ust. 2, potwierdzające aktywne zaangażowanie w działalność na rzecz języka i kultury polskiej lub polskiej mniejszości narodowej przez okres co najmniej ostatnich trzech lat” – jak widać, na początku chodziło o aktywne zaangażowanie, a nie o to, by organizacja znałazła się na jakiejś krótkiej liście uprawnionych do wystawiania zaświadczeń.

Kiedzy dzwonisz lub idziesz do konsulatu w sprawie Karty Polaka, musisz mówić tylko po polsku, nawet jeżeli rozmawiasz z takim samym Ukraińcem, jakim jesteś; ale to nie szkodzi, darmowa praktyka językowa zawsze się przyda :) Co gorsza, pojawiła się lista pytań o historii i kulturze polskiej, które mogą być zadane na rozmowie u konsula; tym czasem rozmowa ta już prawie oficjalnie nazywa się egzaminem – patrz np. artykuł „Co trzeba wiedzieć na egzaminie?”, umieszczony na jednym z polonijnych portali. Oczywiście, jest to ciekawa lektura i nie ma nic złego w tym, żeby chociaż raz te pytania przejrzeć. Ale uczyć się na pamięć tego, kto wygrał starcie pod Płowcami w roku 1331 i o co chodziło w Testamencie Krzywoustego to jednak niezły „demotywator” dla wielu ludzi. A co ustawa na to? Według ustawy wymagana jest „znajomość i kultywowanie polskich tradycji i zwyczajów”. Żadnego słowa o historii. Kiedy ja parę lat temu składałem dokumenty na Kartę Polaka, tego typu pytań nie było. Teraz są. Nikomu nie polecam uczyć się tego wszystkiego na pamięć, można te pytania i odpowiedzi po prostu przejrzeć; lepiej uważnie przeczytać ustawę i działać w jej ramach.

Mimo wszystko mamie udało się przebrnąć przez te wszystkie „kręgi piekła” i dostać wymarzony dokument. Tutaj na zdjęciu widać, jak mama dostaje jakieś coś za sukcesy w nauce w klubie języka polskiego, od wolontariuszek Marty i Iwony. Najciekawsze jest to, że akcja odbywa się pod amerykańską flaga :)


Jeszcze raz brawa dla mamy! Jedziemy do Polski!

P.S. A teraz prezent dla uczących się rosyjskiego. Tutaj znajdziesz starą dwujęzyczną ulotkę informacyjną o Karcie Polaka – po polsku i po rosyjsku.

4 нояб. 2012 г.

Bezcenna strona do nauki angielskiego

W tym krótkim wpisie opowiem o niespodziewanie dobrej stronie, na którą ostatnio trafiłem. Chodzi o EngVid.com — obfite źródło darmowych lekcji wideo nagranych przez native speakerów, profesjonalnych nauczycieli angielskiego jako obcego.

Mniej więcej dwa tygodnie temu, pracując nad pilnym tłumaczeniem o piątej nad ranem, postanowiłem zrobić sobie krótką przerwę i zajrzeć do sieci społecznościowej. Oczywiście, niezbyt wielu przyjaciół było online. Już nie po raz pierwszy zauważyłem, że właśnie o tej porze aktywnie dzieli się sieciowymi znaleziskami moja dawna koleżanka ze studiów, Larysa. "Co za inspirujący człowiek!", powiedziałem sobie, "o której ona w ogóle wstaje?"

Jak się okazało, owa koleżanka pracuje i odpoczywa w godzinach całkiem zwykłych, ale mieszka w innej strefie czasowej  na innym kontynencie. Dwa lata temu wraz z mężem i dziećmi przeprowadziła się do Chikago, dlatego w każdej wolnej chwili doskonali swoją znajomość angielskiego. Często ogląda filmiki z EngVid.com, jest bardzo zadowolona z ich wysokiej jakości i użyteczności.

Całkowicie zgadzam się z jej opinią o tej stronie. W chwili powstania tego wpisu jest na niej 430+ lekcji na najróżniejsze tematy — od podstaw gramatyki dla początkujących do "business English" i przygotowania do egzaminów (IELTS, TOEFL, TOEIC). Nauczyciele wyjaśniają zawiłości języka w jak najbardziej żywy i klarowny sposób. Prawie każda lekcja opatrzona jest krótkim testem, tak że zawsze możesz sprawdzić, na ile dobrze zrozumiałeś/zapamiętałeś omawiane treści. Wszystko jest za darmo  strona działa dzięki reklamom Google oraz dobrowolnym datkom użytkowników.

Jako prywatny nauczyciel angielskiego zacząłem od oglądania filmików o gramatyce. Link do jednego z nich podesłałem swojej uczennicy wraz z zadaniem domowym; wydaje mi się, że to jej bardzo pomogło  w każdym razie, zadanie zostało zrobione bez błędów. Tutaj jednak postanowiłem zamieścić porady na temat szerszy: jak się NIE uczyć i jak się uczyć języka obcego w ogóle. Wszystkie 4 filmiki należą do jednego nauczyciela  do Jamesa (który przypomina mi byłego współlokatora o takim samym imieniu :). Enjoy!

1. How NOT to learn English: 5 podstawowych błędów w nauce języka.


2. How NOT to Learn English, part 2: jak nie trzeba uczyć się na kursach językowych.


3. How NOT to Learn English – Studying English at Home: jak nie trzeba uczyć się samemu.


4. How to Learn English More Effectively: stara, ale dobra lekcja na ten sam temat.


Jak zwykle, zapraszam do dzielenia się linkami do innych użytecznych stron w komentarzach. 

Twitter Delicious Facebook Digg Stumbleupon Favorites More

 
Design by Free WordPress Themes | Bloggerized by Lasantha - Premium Blogger Themes | Hosted Desktop